Australia Brisbane i okolica Queensland
Brisbane, czyli pierwsze australijskie miasto, które skradło nasze serca
Brisbane to miasto, w którym w zasadzie przez cały rok można się opalać i chodzić w japonkach. Zaskoczył nas mały ruch na drodze i brak tego pędu, który zazwyczaj charakteryzuje duże miasta. Zdecydowanie bije na głowę zarówno Melbourne jak i Sydney. Oczywiście to nasza subiektywna opinia. 😉 Spędziliśmy tu niestety tylko 2 dni, ponieważ nigdzie w okolicy nie ma darmowego kempingu. Jedną noc koczowaliśmy więc nielegalnie w parku bardzo blisko centrum Brisbane i pojechaliśmy dalej na północ.
Co udało nam się zobaczyć?
Zaczęliśmy od epicentrum kulturalnego Brisbane. Szybki przemarsz po Gallery of Modern Art i Queensland Art Gallery – obie naprawdę bardzo interesujące.
Potem ruszyliśmy deptakiem wzdłuż rzeki Brisbane aż do South Bank Parklands. To istny raj na ziemi w środku miasta. Piękne laguny pod palmami i drobny, biały piasek, a wszystko z widokiem na Brisbane. Coś niesamowitego, że po pracy w słoneczny dzień możemy skoczyć się schłodzić w takich basenach!
W tym mieście nie da się nudzić. Jeśli kogoś interesuje sztuka, teatr, stand up comedy to będzie się tu czuć jak ryba w wodzie. Kolejnym punktem na kulturalnej mapie miasta jest Brisbane Powerhouse – bardzo ciekawe i popularne miejsce. Stara elektrownia została przerobiona na centrum sztuki współczesnej. Odbywają się tu targi jedzeniowe, różne przedstawienia, często darmowe, a do tego wszystkiego są dwie restauracje z pięknym widokiem na rzekę.
Targ w samym środku miasta!
Co zobaczyliśmy po przejściu z South Bank Parklands na drugą stronę rzeki? Targ! Mnóstwo dziewczyn i kobiet i kilku chłopaków też 😉 wystawiło swoje szafy na sprzedaż! Siedzieli na placu Brisbane Square i na kocykach lub w walizkach wyłożyli swoje używane ubrania i buty. Wszystko o dziwo w świetnym stanie i super cenach. Fajna inicjatywa!
A gdzie można dobrze i tanio zjeść?
Oczywiście w Chinatown! W Brisbane jest to tylko jedna ulica, ale wypełniona aż po brzegi różnymi restauracjami. Każdy znajdzie tu coś, na co ma ochotę i na co pozwala mu kieszeń. Jest tu kuchnia tajska, chińska, wietnamska, laotańska czy japońska.
A gdzie na spacer oprócz popularnego deptaku nad rzeką?
Paddington! Piękna, stara dzielnica Brisbane. Pełno tu malutkich sklepików z antykami czy hippisowskimi sukienkami. Można chodzić godzinami. Oprócz sklepików oczywiście mnóstwo knajpeczek i kafejek. My razem z Magdą, którą poznaliśmy na Gold Coast udaliśmy się na japoński ramen. Niebo w gębie!
Tylko dlatego, że nie mieliśmy gdzie spać, porządnie się wykąpać no i w Brisbane nie ma surfingu, ruszyliśmy dalej na północ!
Glass House Mountains
Zboczyliśmy z trasy żeby zobaczyć Glass House Mountains. To 11 gór powulkanicznych o różnych dziwnych kształtach. Są tu szlaki dla tych, którzy lubią spacerować w japonkach (czyli dla nas 🙂 ) i dla tych ambitnych, zaawansowanych. To nie to, co Blue Mountains, ale fajnie zobaczyć szczególnie, że leżą tylko pół godziny drogi od Brisbane!
Co dalej na północ?
Big Pineapple – nie do końca byliśmy przekonani czy chcemy zobaczyć tego dużego ananasa i całą ananasową plantację, ale o dziwo sprawiło nam to dużą radość.
Może nie tyle sam sztuczny ananas, ale sobotni targ warzywno-owocowy! 😉
Było tak pięknie, kolorowo. I ceny o niebo niższe niż w supermarketach, a wszystko do tego świeże i pachnące. Nie obyło się oczywiście bez kupna ananasa, a w siatce wylądowały też młode ziemniaczki, koperek, pomidorki, avocado, kolędra. No i tak powstał wiosenny obiadek! 😉
fk
bajka!!! ;)))